poniedziałek, 14 października 2013

3.

*Rose*

Gdy się obudziłam wszystko mnie bolało. Można powiedzieć, że było gorzej niż wcześniej. Nadal nie wiem jak mogłam być taką idiotką… Opuściłam swoje miasto, gdzie miałam wszystko. Pojadę do LA. Przeżyję przygodę życia. Teraz nie wiem, czy w ogóle przeżyję. Gdy siedziałam i płakałam jak małe dziecko zobaczyłam, że drzwi się otwierają. Przez moje ciało przeszły ciarki. Jednak osoba, która przyszła zostawiła tylko jedzenie i odeszła bez słowa. Jedzenie … jeżeli jedzeniem można nazwać chleb i jabłko. Jezu co za szczęście… nie lubię jabłek. No, Rose Brown albo masz pecha albo Bóg cię nienawidzi. Albo to i to.
Jedząc mój pyszny obiadek, taaa wyczujcie ten sarkazm, zauważyłam okno. Z wielkim bólem wstałam i podeszłam do starego, odrapanego otworku w ścianie. Próbowałam się podciągnąć, ale byłam za słaba. A tata mówił „ćwicz na wf”, ale niee. Jezu, czemu ja byłam taka uparta w dzieciństwie. Kiedy próbowałam podciągnąć swoje nieskoordynowane ciało, usłyszałam głosy facetów. „ No pięknie”- pomyślałam. Zaraz przyjdą i po kolei mnie zgwałcą. „ NAWET TAK NIE MYŚL”- krzyczała moja podświadomość. Ale mi to było obojętne. Niech robią, co chcą.


*Justin*

 - Siema, chłopaki – powiedziałem, gdy zobaczyłem moich kumpli z gangu.
- No cześć, w końcu znalazłeś dla nas czas – powiedział Harry.
Cały wieczór minął nam na gadaniu, obmyślaniu planów gangu i piciu. Typowy męski wieczór w moim wydaniu. Chłopcy byli już nieźle pijani, ja jednak miałem mocną głowę. Podczas omawiania planów ataku na wrogi gang, Harry wysłał mnie po plany miasta itp. Poszedłem na piętro po potrzebną rzecz. Jak na złość nie wiem, gdzie to położyłem. Świetnie Justin, jesteś genialny, kurwa. Zajmie mi to z jakąś godzinę, zanim to ogarnę. Wkurzony zacząłem przeszukiwać wszystkie szuflady w moim pokoju. A mało ich nie było. Wtedy przypomniałem sobie o moim problemie. Nie mówię tu o mojej matce, tylko o tej małej dziwce w piwnicy. Co ja mam z nią zrobić ? Zabić ? Miałem taki plan ale …


*Rose*

Po piętnastu próbach wdrapaniu się na parapet tego głupiego okna … poddałam się. Prędzej zrobię wiadomo co na miętowo niż tam wlezę. A jeśli jesteśmy w tym temacie to – muszę do WC i to pilnie. Nie wiem, jaki jest cel trzymania mnie tu. Ten koleś chyba sam nie wie, co ze mną chce zrobić. A jeśli wie to do miłych rzeczy tego nie zaliczę. Nagle usłyszałam głosy zza drzwiami. „ Co tam jest ?” , „ Nie wiem nigdy tam nie byłem”. Matko kto to?! Włosy na głowie podniosły mi się ze strachu. Nawet nie wiedziałam, że to możliwe. No, Rose mądrością to ty nigdy nie grzeszyłaś. Po chwili drzwi się otworzyły a w nich ukazały się sylwetki chłopaków. KTO TO MA BYĆ. Chyba moje przekonanie że chcą mnie zgwałcić okazały się trafne. No i po co ja to mówiłam. Głupia ja.
- Kogo my tu mamy ? – odezwał się jeden z nich.
- Justin nie chwalił się, że ma taka ślicznotkę u siebie – powiedział drugi.
A więc chłopak, który był u mnie dzisiaj, a wczoraj oglądał moje rany, ma na imię Justin … ładnie. „W takich chwilach myślisz o imieniu chłopaka, który cię tu trzyma. „Idiotka.” Głosik w mojej głowie ma rację. Niestety. Moje myśli odbiegły od tematu, gdy jeden z nich zaczął się do mnie zbliżać. Łzy gromadziły się w moich oczach.
- Nie bój się. Zrobię to szybko i bezboleśnie.

O czym on mówi! Justin gdzie jesteś! W tej samej chwili w drzwiach pojawił się mój zbawca. Justin.


~*~

Po długiej przerwie. Nie jest długi ale zawsze coś :) Zachęcamy do komentowania <3