*Rose*
Gdy się
obudziłam wszystko mnie bolało. Można powiedzieć, że było gorzej niż wcześniej.
Nadal nie wiem jak mogłam być taką idiotką… Opuściłam swoje miasto, gdzie
miałam wszystko. Pojadę do LA. Przeżyję przygodę życia. Teraz nie wiem, czy w
ogóle przeżyję. Gdy siedziałam i płakałam jak małe dziecko zobaczyłam, że drzwi
się otwierają. Przez moje ciało przeszły ciarki. Jednak osoba, która przyszła
zostawiła tylko jedzenie i odeszła bez słowa. Jedzenie … jeżeli jedzeniem można
nazwać chleb i jabłko. Jezu co za szczęście… nie lubię jabłek. No, Rose Brown
albo masz pecha albo Bóg cię nienawidzi. Albo to i to.
Jedząc mój
pyszny obiadek, taaa wyczujcie ten sarkazm, zauważyłam okno. Z wielkim bólem
wstałam i podeszłam do starego, odrapanego otworku w ścianie. Próbowałam się
podciągnąć, ale byłam za słaba. A tata mówił „ćwicz na wf”, ale niee. Jezu,
czemu ja byłam taka uparta w dzieciństwie. Kiedy próbowałam podciągnąć swoje
nieskoordynowane ciało, usłyszałam głosy facetów. „ No pięknie”- pomyślałam.
Zaraz przyjdą i po kolei mnie zgwałcą. „ NAWET TAK NIE MYŚL”- krzyczała moja
podświadomość. Ale mi to było obojętne. Niech robią, co chcą.
*Justin*
- Siema, chłopaki – powiedziałem, gdy
zobaczyłem moich kumpli z gangu.
- No cześć, w
końcu znalazłeś dla nas czas – powiedział Harry.
Cały wieczór
minął nam na gadaniu, obmyślaniu planów gangu i piciu. Typowy męski wieczór w
moim wydaniu. Chłopcy byli już nieźle pijani, ja jednak miałem mocną głowę.
Podczas omawiania planów ataku na wrogi gang, Harry wysłał mnie po plany miasta
itp. Poszedłem na piętro po potrzebną rzecz. Jak na złość nie wiem, gdzie to
położyłem. Świetnie Justin, jesteś genialny, kurwa. Zajmie mi to z jakąś
godzinę, zanim to ogarnę. Wkurzony zacząłem przeszukiwać wszystkie szuflady w
moim pokoju. A mało ich nie było. Wtedy przypomniałem sobie o moim problemie.
Nie mówię tu o mojej matce, tylko o tej małej dziwce w piwnicy. Co ja mam z nią
zrobić ? Zabić ? Miałem taki plan ale …
*Rose*
Po piętnastu
próbach wdrapaniu się na parapet tego głupiego okna … poddałam się. Prędzej
zrobię wiadomo co na miętowo niż tam wlezę. A jeśli jesteśmy w tym temacie to –
muszę do WC i to pilnie. Nie wiem, jaki jest cel trzymania mnie tu. Ten koleś
chyba sam nie wie, co ze mną chce zrobić. A jeśli wie to do miłych rzeczy tego
nie zaliczę. Nagle usłyszałam głosy zza drzwiami. „ Co tam jest ?” , „ Nie wiem
nigdy tam nie byłem”. Matko kto to?! Włosy na głowie podniosły mi się ze
strachu. Nawet nie wiedziałam, że to możliwe. No, Rose mądrością to ty nigdy
nie grzeszyłaś. Po chwili drzwi się otworzyły a w nich ukazały się sylwetki
chłopaków. KTO TO MA BYĆ. Chyba moje przekonanie że chcą mnie zgwałcić okazały
się trafne. No i po co ja to mówiłam. Głupia ja.
- Kogo my tu
mamy ? – odezwał się jeden z nich.
- Justin nie
chwalił się, że ma taka ślicznotkę u siebie – powiedział drugi.
A więc chłopak,
który był u mnie dzisiaj, a wczoraj oglądał moje rany, ma na imię Justin …
ładnie. „W takich chwilach myślisz o imieniu chłopaka, który cię tu trzyma.
„Idiotka.” Głosik w mojej głowie ma rację. Niestety. Moje myśli odbiegły od
tematu, gdy jeden z nich zaczął się do mnie zbliżać. Łzy gromadziły się w moich
oczach.
- Nie bój się.
Zrobię to szybko i bezboleśnie.
O czym on mówi!
Justin gdzie jesteś! W tej samej chwili w drzwiach pojawił się mój zbawca.
Justin.
~*~
Po długiej przerwie. Nie jest długi ale zawsze coś :) Zachęcamy do komentowania <3
Jeeeahh.. ;)
OdpowiedzUsuńCudny rozdział.. <3
OdpowiedzUsuńŚwietny! Już nie mogę się doczekać, co będzie dalej ;)
OdpowiedzUsuń